Moją ulubioną herbaciarnię na Saskiej Kępie z uroczym staroświeckim klimatem i meblami jak u prababci, którą pamiętam od zawsze – zlikwidowali. W jej miejscu otworzyli kolejną kawiarnię – sieciówkę z menu standardowym, zestandaryzowanym i zglobalizowanym. Kawiarnie rosną jak grzyby po deszczu a herbaciarni ubywa. Każda kawiarnia ma w swojej ofercie również herbaty. Najczęściej z torebki. Zamawiam zieloną, Pani przy kasie wyciąga wielgachną szklankę jak do Latte, krzywię się a raczej jest do grymas cierpienia, ale nic nie mówię. Pani jest empatyczna, wychwytuje ślad bólu mentalnego na mojej twarzy „Coś nie tak?“ W szklance nie?“. „Nie“ – kiwam głową – „w filiżance“. „My to tak serwujemy, ale oczywiście może być w filiżance“. Wsypuje fusy luzem do filiżanki i zalewa je wrzątkiem z automatycznej maszyny, para aż bucha z brzucha filiżanki mi przeznaczonej. Bólu mentalnego na mojej twarzy tym razem obsługująca nie widzi, bo jest odwrócona do mnie plecami.
Ta strona korzysta z plików cookie, abyśmy mogli zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o plikach cookie są przechowywane w Twojej przeglądarce i wykonują takie funkcje, jak rozpoznawanie Cię po powrocie do naszej witryny i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.