Gdyby ktoś powiedział mi 2 lata temu, że będę pisać bloga, wyśmiałabym go. Gdyby dodał, że będzie to blog o tematyce zdrowego odżywiania i wychodzeniu właściwą dietą z choroby – zrobiłabym naprawdę wielkie oczy. Życie pisze takie scenariusze, że głowa mała.
1. Piszę ten blog bo wierzę głęboko, że to co jemy i jak jemy ma fundamentalny wpływ na nasze zdrowie i dietą jesteśmy w stanie doprowadzić nasz organizm do stanu naturalnego, czyli stanu wewnętrznej równowagi.
Zdrowy człowiek to taki, który ma energię, odporność i dobre samopoczucie fizyczne, psychiczne i duchowe. Jestem głęboko przekonana, że gdybyśmy żyli trochę zdrowiej (mniej pracowali, więcej śmiali się, lepiej jedli, więcej się ruszali, bardziej dbali o głębokie relacje międzyludzkie) bylibyśmy w stanie wyleczyć się z większości chorób sami, dzięki naturalnej odporności i sile naszego organizmu. Niestety nasz organizm ma każdego dnia prawdziwe batalie do stoczenia, w postaci neutralizacji wszystkich szkodliwych substancji, które bądź to docierają do nas ze środowiska (na co mamy niewielki wpływ) bądź to są wprowadzane do naszych organizmów w postaci pokarmu, napojów, leków, używek i dymów (na co mamy zdecydowanie wpływ większy). To powoduje, że to, co jest naszą naturalną predyspozycją, czyli samoleczenie się, w praktyce może nie zadziałać, ze względu na permanentne przeciążenie naszych wewnętrznych “oczyszczaczy”, tzn. głównie wątroby i nerek.
Truizmem jest stwierdzenie, że zatruwamy swoją planetę i siebie jako jej część. Jednak mało kto tak naprawdę zdaje sobie sprawę jak bardzo śmieciowe jedzenie jest nam udostępniane do konsumpcji. Wielokrotnie spotykam się ze stwierdzeniem, że gdyby przetworzona żywność była rzeczywiście tak toksyczna jak niektórzy twierdzą, zakazane byłoby jej sprzedawanie. Niestety nic bardziej błędnego. Smutne to i straszne, ale w dobie konsumpcjonizmu, gdy pieniądz jest bogiem i liczy się tylko sprzedaż, nikt nie zadba o Ciebie i twoje zdrowie. Możesz to zrobić tylko Ty.
ZDROWE ODŻYWIANIE jest częścią świadomego, pełnego życia w zdrowiu, obok POZYTYWNEGO NASTAWIENIA i RUCHU FIZYCZNEGO.
Te trzy rzeczy tworzą złoty trójkąt – podstawę dobrego życia.
2. Piszę ten blog bo doświadczyłam bardzo ciężkiej choroby i przejście na właściwą dietę w znacznej mierze pozwoliło mi z tej choroby wyjść.
Samo życie zmusiło mnie do zadania sobie pytania jak bardzo chcę żyć a jeśli bardzo to ile jestem w stanie zrobić, żeby dać sobie tę szansę. „Wszystko co konieczne” – brzmiała odpowiedź. „Wszystko co konieczne” to nie zdanie się na lekarzy onkologów i lekarstwa. „Wszystko co konieczne” to przejęcie pełnej odpowiedzialności za własne wyzdrowienie i gotowość do wprowadzenia radykalnych zmian w sposobie życia i myślenia, danie własnemu ciału jak największe szanse na przezwyciężenie choroby.
I choć nigdy nie ma żadnej gwarancji, że choroba nie powróci – mam czyste sumienie, że zrobiłam wszystko co trzeba i co mogłam zrobić. I zdrowo mam zamiar żyć do końca życia, kiedykolwiek to będzie.
3. Piszę ten blog, bo wiem, że wiedza o zdrowym odżywianiu jest w dalszym ciągu dla większości ludzi wiedzą tajemną i chciałabym, żeby ten blog choć nieco rozjaśnił ten mrok niewiedzy.
W dietetyce, podobnie jak w większości dziedzin naszego współczesnego, skomplikowanego świata można spotkać dużo sprzecznych informacji. I bądź tu człowieku mądry, jak co chwila piszą coś innego. Błędy w badaniach, skrajne kontrowersje np. dotyczące produktów mlecznych. I jak tu, panie żyć – chciałoby się zapytać?
Przede wszystkim przestać bezmyślnie wierzyć we wszystko co napiszą i skakać od skrajności do skrajności. W odżywianiu, tak jak w każdej dziedzinie życia, warto zachować zdrowy rozsądek i złoty środek, a przede wszystkim obserwować swój organizm i jego reakcje. Tu nie ma reguł zero-jedynkowych: złe-dobre. „To, co jest pokarmem dla jednych, dla innych może być trucizną” mówił już Lukrecjusz (99-55 p.n.e.) rzymski filozof i uzdrowiciel.
4. Piszę ten blog, bo czuję potrzebę przekazania w prosty, przyjazny sposób tego co już wiem, wierząc, że może to realnie pomóc komuś żyć … zdrowiej i bardziej dbać o siebie (czytaj: kochać siebie)
W czasie mojej choroby odrobiłam sumiennie pracę domową. Przeczytałam to co było do przeczytania. Zaczęłam zdobywać konkretną wiedzę na temat zdrowia i wpływu kluczowych czynników na nie. Kursy szybkiego czytania się przydały, chłonęłam tony książek, robiłam mnóstwo profesjonalnych kursów dietetyki i żywienia, wszystko po to, żeby sobie dać szansę wyzdrowienia i utrzymania zdrowia. Aż jakoś tak wyszło, że … wkręciłam się na maksa i stałam się w pewnym sensie ekspertem od zdrowego odżywiania. Ludzie z najbliższego otoczenia widząc, że mam pasję i wiem coraz więcej zaczęli zwracać się do mnie z konkretnymi pytaniami. Wtedy odsyłałam ich do mądrych książek, w których prawdziwe autorytety pisały bardzo cenne rzeczy. Wiem jednak, że nikt z nich do tych książek nie sięgnął i nie sięgnie, bo mają ograniczoną ilość czasu i inne pasje niż ja.
Blog jako forma z założenia łatwiejsza i przyjemniejsza, może być miejscem zdobywania podstawowej wiedzy o prawidłowym odżywianiu, bez konieczności studiowania literatury naprawdę fachowej. Jeśli komuś pomogę choć o promil zmienić swoje życie na lepsze będę głęboko usatysfakcjonowana! Na zdrowie!